Cracovia — Wisła 4 : 1 (2: 0).
Mimo zliczam nieusprawiedliwionych wysokich cen, któremi Wisła jako gospodarz boiska obarczyła publiczność uczeszczająca do parku Cracovii zebrały się tłumy publiczności. Spotkanie to stanowiło punkt kulminacyjny tego sezonu — miało rozstrzycnąć który ze starych rywali będzie mistrzem Związku krakowskiega. Cracovia, która w ostatniem spotkaniu z Polonią, wykazała olbrzymie braki w swym ataku nie była na ten raz faworytką; przyniosła jednak swym zwolennikom miłą a zasłużoną niespodziankę.
Po frenetycznem oklaskiwaniu obydwu drużyn rozpoczęto grę w atmosferze ciężkiej, bo przepełnionej zdenerwowaniem publiczności.
Wisła atakuje silnie — Cracovia zbiera się w sobie — gracze stają się, spokojniejsi tom więc, że obrona biało-czerwonych pracuje wspaniale podając piłkę płaskiemi rzutami swojemu atakowi. W osiemnastej minucie pakuje Kogut piłkę Po kilku przedtem wspaniale oddanych strzałach w bramkę Wisły. Niedługo potem uzyskuje tenże punkt drugi z doskonałego pnssing'e Kałuży.
Po pauzie gra opada — niektóre rozstrzygnięcia p. Purforda stają się dla Cracovii niebezpieczniejszemi aniżeli ataki czerwonych.
Na leżącego na ziemi Popiela wsiada okrakiem Śliwa a sędzia za „zbyt długie trzymanie piłki" dyktuje rzut wolny niemal na linii bramkowej. Wisła zdobywa pierwszą i ostatnią, bramkę. Cracovia skonsternowana tom orzeczeniem, jak i podyktowaniem nieuzasadnionego nutu z rogu (corner) przychodzi znowu do siebie. Ataki jej coraz szybsze dają jej trzecią (Kałuża) i wreszcie z centry Dąbrowskiego czwartą i ostatnią bramkę strzeżoną wspaniale przez Poznańskiego. Wisła grała tym razem, nie poprzestając w mógł swej tradycyi tylko na defenzywie; ataki jaj rozbijały się o doskonale dysponowane tyły Cracovii — tak Fryc jak Gintel i Popiel zasługują. na zupełne uznanie.
Atak biało-czerwonych obiecuje na przyszłość lepszą forme, co zapowiada, że spotkania Cracovii z wiedeńskim Waekerem i doskonałym Sport-klubem dadzą wysoki poziom sportowy.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 29-06-1920