Wandalskie niszczenie drzew.
Drzewo, ta naturalna ozdoba miasta i okolicy, pada niejednokrotnie ofiarą lekkomyślnego uszkodzenia lub złośliwego uszkodzenia, w następstwie czego ginie. Czynią te najczęściej podmiejskie wyrostki, wysłane przez rodziców po drzewo na opał, jak to można było zauważyć wczoraj w Alei Mickiewicza. Oto gromadka wyrostków najspokojniej, w ostach nawet funkcyonarynszów magistrackich motyką zdzierała korę z pięknych topól nadwiślańskich, rosnących naprzeciw gmachu studyum rolniczego. Dodać nadto należy, że drzewa te z wiosną tego roku w miejscach okaleczeń były ochronną masą zalewane, celem ochrony ich od uschnięcia.
Naturalnie policyi wokół nigdzie nie było, aby się zajęła sprawcami tego wandalizmu. Dziwić się również wypada, że w ogóle społeczeństwo na takie zbrodnicze wybryki nie reaguje i pozwala na bezkarne niszczenie drzew i krzewów naszego miasta. Na tę sprawę zwracamy uwagę i państw, czynnikiem bezpieczeństwa i miejskiemu urzędowi ogrodniczemu, a w szczególności publiczności, która winna w podobnych wypadkach interweniować i niszczeniu przeszkodzić.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 26-11-1920