10 czerwca 1923

Sienkiewicz jako myśliwy

 

            W ostatnim numerze „Łowca" skreślił p. S. Krogulski sylwety Sienkiewicza, jako myśliwego. Poniżej przytaczamy z niej kilka ustępów.

            „Jako myśliwemu z krwi i kości, którego „ręka mimowoli szuka strzelby", jak mówi Sienkiewicz o sobie, opisując Białowieżę, nieobce mu żadne myśliwskie wzruszenie, czy to z ojczystych kniei i pól, czy z obcych, dziewiczych puszcz i lądów zebrane.

 

            Przerzucając kartki jego wspaniałego dorobku literackiego, tem nieraz cenniejszego, że składane­go z bezpośredniego obcowania z wielką przy­rodą, — spotykamy się od pierwszej do osta­tniej z myśliwym.

            Sienkiewicz sam chadzał po tropach zwierzyny na trzech kontynentach i z tych wędrówek zebrał skarb cały wrażeń. Polował pod palącem słońcem równikowem, w cienistych borach litewskich, na piaskach pustyni i Mazowsza, w dziewiczych stepach Ameryki i u nas w Galicyi.

            W nrze 43 „Świata" z roku 1909 oglądać go można w kilku zdjęciach fotograficznych z naszych łowów.

            Raz widzimy go samego, z ręką opartą na lu­fie dubeltówki czy sztućca, przed zagrodą. Następnie w gronie członków „Towarzystwa prawidło­wego myśliwstwa w Warszawie", nakoniec w dwu zdjęciach Pawła ks. Sapiehy, z łowów w sławnej kniei poturzyckiej, przedstawiających częśc pokotu 44 dzików, oraz cały orszak łowiecki.

            Na tem polowaniu — skutkiem trudności prze­wiezienia przez granicę własnej broni strzelał Sienkiewicz z początku z broni mistrza K. Pochwalskiego. Ta jednak była przyciężka i Sienkiewicz pudłował: zaczem Juliusz hr. Tarnowski, ratując go z tak przykrego położenia, własnego ustąpił mu trzylufka, ostrzelanego „na matematykę'' przez K. Tabaczkowskiego. Toteż niebawem miał Sienkiewicz na pokocie 3 dziki i 1 lisa.

            Wywdzięczając się hr. Tarnowskiemu, skreślił na pamiątkę tego zdarzenia słów parę, przecho­wanych w Śniatynce, a przeznaczonych na umie­szczenie ich na kolbie przylufka.

            Z broni tej, przechowanej z całym pietyzmem przez szczęśliwego właściciela, nie padł nigdy już potem ani jeden strzał, a dziś ma ona tem więk­szą wartość pamiątki, że przetrwała szczęśliwie inwazyę „oswobodzicielską!“

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 9 czerwca 1916

Aby dodać komentarz prosimy o zalogowanie się.