Z teki młodzieńczej Sienkiewicza
W czwartym zeszycie „Roku Polskiego" czytamy:
W młodości, jeszcze jako student Szkoły Głównej Warszawskiej, Sienkiewicz nieraz próbował swoich sił na polu poezyi; jego pierwszym utworem, napisanym w roku 1857, jest poemacik na wzór „Sielanki młodości" Gaszyńskiego; ogłosił go Ign. Chrzanowski w „Ateneum", w tomie I., roku 1901, z autografu, będącego własnością doktora Konrada Dobrskiego, kolegi i przyjaciela lat młodzieńczych Sienkiewicza. Obecnie ogłaszamy inny wszesny poemacik żartobliwy Sienkiewicza, nieukończony, a pochodzący z tegoż 1867 roku. Autograf znajduje się również w zbiorach, pozostałych po ś. p. Konradzie Dobrskim, zasłużonym długoletnim prezesie Kasy imienia Mianowskiego w Warszawie. Odpisu udzielił nam p. Ign. Chrzanowski.
Sam nie wiem, jak mam weną poetycką władać,
Jak wiersze, strofy, zwrotki i rymy układać:
Czy, szanując pojęcia w sztuce prawidłowe,
Ubrać swe myśli w szaty trzynastozgłoskowe,
Czyli też, Słowackiego zachwycony sławą,
Porzucić heksametry, a pisać oktawą,
Czy nareszcie, sekstyny szanować zalety,
Czy rondo, madrygały, tercet lub sonety.
W tem wszystkiem wieś, spokojność, powodzenie wróży;
Lecz nie wszystko przystoi na opis podróży.
A od niej zacznę, chociaż początek już wiecie,
Bośmy oba z Konradem*), siedząc przy bufecie
On z moją torbą w ręku, ja nad bułką z szynką,
promieniste spojrzenia zmieniali z Litwinką,
Jasną, bladą, błękitną, bardzo idealną,
Jak szept gajów litewskich. Jej buzię owalną
Niewinność tak spowiła w spokój i tęsknotę,
Żem pomimo nieśmiałość spytać miał ochotę,
Gdzie jedzie, jak daleko, którą wreszcie klasą.
Gdy wtem głos matki zabrzmiał: „Lolu!" Ja, jak Tasso
Nieboszczyk, ucieszony dźwięcznością imienia,
Nie szukając już nawet jednego spojrzenia,
Siadłem i czekam. Wkrótce słychać świst szalony,
Chwila cicho, świst znowu; zadrżały wagony,
I jedziem, coraz szybciej... I wreszcie szarawe
Obłoki dymu... skryły przed nami Warszawę.
Więc rozmowa się wszczyna... Wtem, z drugiej przegrody
Jakiś głosik niewieści, dźwięczący i młody,
A pełny tych akcentów, po których i w piekle
Rozpoznałby Litwina, rzekł: „ Jak skuczno wściekle,
„Co? Długoż to tak będzie?" Na to ja : „Jeżeli
„Za wolno jadą — krzyknę — może będą chcieli
„ Popędzić". I wysadzam głowę poprzez okno.
Patrzę: deszcz, konduktory i wagony mokną.
Więc krzyczę: „Poganiajcie, a będzie na piwo,
„Tryngield" na pierwszej stacyi; tylko duchem żywo,
„Bo się panienka nudzi!". — „To aż coś się dzieje—
Rzeknie mama — no, Lolu, pan się z ciebie śmieje:
„Takie to koronijarze chitre, co? No proszę —
„Nie darmo starzy mówią: Do Litwy po grosze,
„Do Korony po rozum". Więc ja, zawstydzony
Własną chytrością, pytam dalej, z której strony
Litwy wyprowadzają swe gniazdo rodzinne,
Naturalnie wielmożne i imieniem słynne.
— Alem wkrótce zapłonął wstydem i sromotą,
Bo ojczyzną mej nimfy... było Pińskie błoto!
*) T. J. z Konradem Dobrskim.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 18 czerwca 1916