KORPUS LEKARSKI LEGIONOW POLSKICH
(Z PIERWSZEGO ZJAZDU POLSKIEGO, POŚWIĘCONEGO MEDYCYNIE WOJSKOWEJ).
OGÓLNE WRAŻENIE ZE ZJAZDU.
„Nadeszła chwila, że przed lekarzem polskim odsłania się tak gorąco upragniona działalność lekarza-żołnierza i obywatela. Posterunek ten zaszczytny, acz ciężki, staje się dla lekarza polskiego świętym obowiązkiem. Ratować życie i nieść ulgę w cierpieniach tym, którzy walczą o przyszłość i wielkość Ojczyzny, jest najpiękniejszem i najdostojniejszem jego zadaniem”—zaznaczył słusznie dr. W. Męczkowski, jeden z uczestników-członków Komitetu Organizacyjnego pierwszego polskiego zjazdu, poświęconego medycynie wojskowej, urządzonego przez Tow. Polsk. Medycyny społecznej w Warszawie w pierwszych dniach bieżącego miesiąca.
I zadanie swe szczytne spełniają z zaparciem się siebie lekarze-PoIacy, stanowiący jeden najlepszych korpusów Legionów Polskich
(…)
urządziło teraz Zjazd, poświęcony medycynie wojskowej, którą reprezentuje obecnie nieliczny na razie korpus lekarski Legionów Polskich, będący zawiązkiem liczniejszych bez wątpienia już kadrów lekarskich mającej powstać armii polskiej. Dzięki temu Zjazdowi ogół nasz i ci, którzy mają tworzyć armię polską regularną, mieli możność poznać wszechstronnie przedstawiony w szeregu ogólniejszej i specyalnej treści referatów stan obecny pomocy lekarskiej w Legionach, a z szeregu długiego postawionych podczas obrad wniosków i z powziętych uchwał dowiedzieć się, jakie są współczesne potrzeby lekarskie armii polskiej. Zarysowe zaś ujęcie dziejów pomocy lekarskiej w armii polskiej b. Rzplitej, następnie zaś w wojsku polskiem Król. Kongresowego do r. 1831 i przedstawienie martyrologii lekarzy-żołnierzy-oby wateli z pamiętnych „dni minionych” w latach: 1^31—3? i 1863 64 iiar wiązało jakby nić tradycyi miedzy dawnym a współczesnym typem polskiego lekarza wojskowe-go. Pozatem Zjazd wykazał, że „nigdzie noże w wyższym stopniu, niż właśnie w sprawach woj-skowych, według określenia prof. Kryńskiego ), nie obowiązuje stare przykazanie rzymskie: „Mens
sana in corpore sano".
I wskazaniu temu stara się w miarę możności odpowiadać korpus lekarski wojskowy polski godnie, dążąc do tego, aby organizacya jego była swych celów świadoma. Dowodem tępo szereg wniosków i uchwał powziętych na Zjeździł., a znanych już z pism codziennych, dowodem tego są również prace, odzwierciedlające się w referatach wygłoszonych na Zjcździe a dokonane przez naszych lekarzy wojskuwych wśród tak odmien-nych warunków wojennych, prace, stanowiące bo
gaty mnteryał ciekawych spostrzeżeń i zagadnień, które—jak zauważył słusznie prof. Kryński w swych przemowach, otwierającej i zamykającej Zjnzd— „aodadzą niejedną cegiełkę do gmachu nauki lekarskiej i rzucą niejeden promień światła na zagadnienia medycyny wojskowej”, a nadto świadczyć będą o ścisłym kontakcie, jaki wytworzył się już u nas między tą gałęzią wiedzy a armią polską.
Pomijając tutaj szczegółowy opis przebiegu Zjazdu, który pod względem fachowym przedstawiony będzie w sprawozdaniach pism zawodowych lekarskich oraz w„Pamiętniku Zjazdu przygotowywanem do druku przez Komisyę redakcyjną Zjazdu z sekretarzem jeneralnym Komitetu organizacyjnego, dr. L. Wernicem, na czele, ograniczymy się tutaj na zaznaczeniu, że Zjazd trwał przez dwadni: d. 1 i 2-go b. m., ze brało w nim udział przeszło 300 lekarzy, w czem przeszło 50, czyli prawie prłowa, lekarzy-legionistów z szefem ich dr. Puch- Rogalskim na czele, że nastrój na trzech posiedzeniach Zjazdu i na zgotowywanych dla uczestników przyjęciach w hotelu „Polonia”, u Marszałka koronnego w „Bristolu” i w Zarządzie Miasta w sali posiedzeń Rady Miejskiej, był nader poważny i serdeczny, świadcząc o sympatyi i uznaniu ogółu naszego dla trudów i znojow, pełnych poświęceń, naszych lekarzy-żołnierzy-obywa- teli, że wreszcie wyniki Zjazdu, znajdujące swój wyraz w szeregu uchwał, powinny znaliźć oddźwięk wśród tych, którym poruczono stworzyć armię polską, i wydać rezultaty pomyślne dla polskiej medycyny wojskowej tak samo. jak i szereg uwag, jakie wypowiedział
Dr. PUCH-ROGALSKI
O KORPUSIE LEKARSKIM
LEGIONÓW POLSKICH,
jako jego szef od samego początku istnienia Legionów, a więc jako znawca najlepszy jego stanu obecnego i potrzeb i jako fachu wiec, lekarz wojskowy, gdyż od dłuższego już czasu przed przejściem do Legionów był takim lekarzem w armii czynnej austryacko-węgierskiej.
Pierwsze pytanie, z jakiem zwróciliśmy się do naczelnika korpusu lekarskiego Legionów Polskich podczas przyjęcia w pałacu miejskim w sali posiedzeń Rady m. st. Warszawy, było: czy pozwoli się trudzić i czy zechce udzielić „cywilowi-dzien- nikarzowi” pewnych informacyi o lekarzach legio-nowych, o ich działalności w polu podczas walk i na tyłach armii, o ich liczbie, o warunkach ich pracy i o tem, jakim będzie korpus lekarski w przyszłej armii polskiej?
Pytanie to zaskoczyło d-ra Rogalskiego widać niespodzianie. Mimo to z prostotą iście żołnierską odrzekł, że nie wie, czy będzie umiał dać odrazu odpowiedź, lecz że obowiązkiem jego, jako żołnierza-Polaka, jest udzielić tych informacyi dziennikarzowi polskiemu, aby dać mu możność zaznajomienia ogółu polskiego z istotnym stanem rzeczy spraw lekarskich wojskowych w Legionach. „Co się tyczy tego, jak się te sprawy ułożą w przyszłej armii polskiej, to trudno odpowiedzieć — zaznaczył w końcu dr. Rogalski—gdyż jest to zalczne od tego, jak wielką będzie armia polska”.
— Zaczniemy więc od liczb—spytałem d-ra Rogalskiego, wychodząc z nim do kuluaru, gdzie gwar rozmów, toczonych na sali, już nie dochodził prawie wcale i nie przeszkadzał w rozmowie.
— Będzie to najlepiej—odrzekł dr. Rogalski—gdyż liczba jest rzeczą podstawową i najwymowniejszą—i zaczął wyliczać: — W 6 pułkach
po 4 lekarzy (po I pułkowym i po 3 batalionowych), t. j. w każdej brygadzie po 24 lekarzy starszych, nie licząc lekarzy-chorążych, których jest mnóstwo przy każdym z pułków. Ogółem zaś korpus lekarski Legionów Polskich wynosi przeszło 120 lekarzy, nie licząc lekarzy-szeregowców i sanitaryuszy, przeważnie studentów medycyny i aspirantów na lekarzy, doktorantów i t. p., oraz nie licząc lekarzy i sanitaryuszy w zakładach sanitarnych batalionowych (po 2 lekarzy) i dywizyjnych (po 6 lekarzy).
— Czy zastęp ten wystarcza?
— W zupełności. Trzeba bowiem brać pod uwagę, że medicina miłitans sprowadza się do innych zasad i założeń, niż te, jakich uczą w klinikach i jakie mają zastosowanie do chorych podczas pokoju. Lekarz wojskowy nie może i nie reaguje na lada katar lub reumatyzm proszkami i lekarstwami, lekarz wojskowy musi przedewszystkiem rozsegregować ludzi chorych rzeczywiście, piętnując symulantów i łazików (na szczęście takich w Legionach niema), musi myśleć głównie o rannych i chorych, starając się o to, aby pierwsza pomoc im udzielona na polu bitwy była sumienna, oraz aby mieli oni uczciwą i zapewnioną możliwie pośpieszną i troskliwą (bez zbytniej „cywilnej” pieszczotliwości) opiekę i wy-gody podczas transportu na tyły armii i podczas „kuracyi” (również niezbyt „pieszczotliwej”, aczkolwiek b. starannej) na tyłach armii. Pierwszym postulatem, który lekarz w pułku z całą bezwzględnością i surowością musi przeprowadzić — to hart woli i hart ducha!
— Czy wszyscy lekarze w Legionach po-siadają te zalety?
— Tak — a przynajmniej dążą do tego.
Jedno możnaby było zwłaszcza młodszym lekarzom zarzucić — to może pewien brak subordy- nacyi wojskowej, lecz Legiony — to jeszcze nie wojsko regularne, a lekarze legionowi—to wszystko młode nie wojskowe siły. Nie wszyscy zżyli się jeszcze z wojskowością i z koniecznością su- bordynacyi niezbędnej w medycynie wojskowej. Jako żołnierz, gdyż każdy z nich to nie- tylko lekarz, jak w armiach regularnych, ale i żołnierz, jako żołnierz jest tem cenniejszy, że jest żołnierzem - ochotnikiem, który jest od-ważniejszy od żołnierza regularnego, zwłaszcza na froncie. Co innego w „rowach”.
— Przyszła regularna armia polska nie będzie miała takich żołnierzy-lekarzy.
— A jednak — dorzuciłem—sądząc z refera-tów wygłoszonych i z wniosków z nich wyprowadzanych, lekarz wojskowy polski być winien i bę-dzie niewątpliwie wzorem lekarza-żołnierza-obywatela. Będzie leczył rany nie tylko cielesne, ale i duchowe.
— Tak, ale to jest możliwe w Legionach, które nie są wojskiem regularnem, w którem może być to tylko dążeniem, gdyż w armii regularnej wszystko jest unormowane i człowiek zatraca swą indywidualność.... Czy ziści się ten ideał lckarza- żołnierza - obywatela w regularnem wojsku polskiem, nie chciałbym przesądzać—odrzekł dr. Ro-galski.—Jako lekarz wojskowy, będący już od dłuższego czasu przed służbą w Legionach w służbie czynnej w armii austryackiej, mogę jednak powiedzieć—dodał—że lekarz wojskowy w armii regularnej jest inny, niż lekarz-lrgionista... Zakty lekarza-legionisty mogą być wadami lekarza armii regularnej i odwrotnie.
— O lekarzach legionistach, których znam
prawie wszystkich — dodał dr. Rogalski — mogę powiedzieć to tylko jcszcze, żc gros ich to młode siły, pełne zapału i dobrej wiary, to żołnierze pełni poświęceń i ideałów, rwący się na równi z żołnierzami do walk... A zapał ich powiększa, mówiąc po żołniersku, „żydowskie ich szczęście”: rzucają się oni w odmęt walk czy z szablą, czy z bagnetem i w odmęcie walk opatrują chorych wśród świstu kul, które dziwnym zbiegiem okoliczności omijają ich szczęśliwie i oby omijały jak najdłużej. Mimo brak subordynacyi ich wobec nas, starszych lekarzy, są to dobrzy chłopcy, dobrzy żołnierze, dobrzy obywatele i dobrzy lekarze.
— A jaki będzie korpus lekarski armii polskiej?—spytałem, gdy dr. Rogalski kończył swe pochwały lekarzy-legionistów.
— Czy pod względem liczebnym?—spytał mię w odpowiedzi szef korpusu lekarskiego Legionów.
— Tak — odrzekłem.
— To trudno powiedzieć. Zależeć to będzie od liczebności armii polskiej. Zresztą tą sprawą zajmie się wydział wojskowy wykonawczy Tymczasowej Rady Stanu.
W tem miejscu przerwano nam rozmowę. Jedna z pań obecnych na przyjęciu podeszła do nas w towarzystwie kilku panów i wojskowych, zaczęła rozmowę o tem, czy liczny jest korpus sanitaryuszek - legionistek, gdyż sama pragnęłaby go powiększyć, i uprowadziła szefa korpusu lekarskiego Legionów Polskich wgląb sali Kolumnowej pałacu miejskiego.
STANISŁAW JARKOWSKI.
Tygodnik Illustrowany 10/16-02-1917