Kultura
ś. p. Wanda Hertlówna.
Koło Polek straciło jedną z najdzielniejszych swych pracownic. Ś. p. Wanda Hertlówna oddała życie przy pełnieniu obowiązków samarytańskich naszej armji.
Od pół roku pracując nieprzerwanie przy zakładaniu gospód frontowych znalazła się podczas odwrotu naszej armji w Dęblinie, pracując n a d założeniem gospody. Nadszedł ciężki czas ewakuacji. Ś. p. Hertlówna wraz ze swą gospodą pozostała najdłużej na stanowisku, żywiąc rannych szpitala polowego i dodając ducha żołnierzom w krytycznych chwilach. W czasie tej to pracy nad siły, pełnionej w najcięższych warunkach, padła ofiarą czerwonki, nabytej w szpitalu.
Teatry Warszawskie.
„Południca" Staffa i „Fircyk w Zalotach” Zabłockiego.
W dramatach Leopolda Staffa, pisze Antoni Potocki w swej „Literaturze", — „za każdym razem tragizm sytuacji zjawia się przed nami w całym rynsztunku, gotowy: sztuce pozostanie już raczej tragiczny motyw — z tragizmu rozebrać... Dramat, skrystalizowany najsampierw w niezbyt gotowej formie, potem zaś wpływający już coraz łagodniejszą falą powtórzeń: oto szemat dramatu książkowego... Dramaty Staffa przynoszą nietylko tok przepięknej poezji: jest w nich dużo inwencji ściśle scenicznej. Nie mniej są dramatami książkowemi, dramatami po dramacie".
Irena Dubiska i Zbigniew Drzewiecki.
W „Bagateli” słuchaliśmy w dni świąteczne popisu pp. Ireny Dubiskiej i Zbigniewa Drzewieckiego, artystycznej pary, której koncert ubiegłego sezonu w tej samej imprezie dyrekcyj „Bagatela” zapisał się dobrze w pamięci.
P. Dubiska należy do tych wyjątkowych kobiecych artystycznych Indywidualności, które mimo młodego wieku zniewalają do poważnego szacunku zarówno dla wartościowych czynników talentu, jak też dla niezwykłego sposobu, jakim talent ten urnie znaleźć właściwy wyraz zewnętrznych przejawów gry, w której lekkość i pewność muzyczna, duchowa powaga i sugestywna uczuciowość walczą o pierwszeństwo, stwarzając piękno muzyczne o zdecydowanych rysach.
Poranek symfoniczny.
W świątecznym (IV) poranku wykonała orkiestra „Związku muzyków" dzieła Beethowena: uwerturę „Koriolan”, koncert fortepianowy (solista p. Eisenberger) i symfonię V. Gra orkiestry nie stała na odpowiedniej wyżynie. Mam wrażenie, że poranki symfoniczne odbywają się za często. Dziele tak poważne tak symfonie Beethowena i wogóle programy złożone z kilku punktów symfonicznych nie dadzą się sumiennie przygotować w przeciągu tygodnia. Na podobne eksperymenty nie watą się nawet orkiestry o światowej sławie, a nie tak początkujące jak krakowska.
Alf. Je.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 28-12-1920
Z teatrów krakowskich.
Teatr im. Słowackiego: „Tragedja Eumenesa” Tadeusza Rittnera.
Rittner operuje znakomicie tematami realistycznymi. Ilekroć jednak potrąci o strunę bajki, zamiast złudzenia prawdy daje literaturę. „Tragedja Eumenesa0, to produkt z tej samej kategorji twórczości artystycznej, co wystawiony przed rokiem „Ogród miłości0 — o mniejszem jednak natężeniu twórczem i dość wątłych zaletach scenicznych. A szkoda! Tylekroć złożył autor dowody wielkiego poczucia i zrozumienia warunków sceny (np. w „Głupim Jakóbie”).